Trzydziesty ósmy zjazd Kajaków

CZACZ  29 czerwca 1997 roku

 

     

       ŚREM-CZACZ 1997


Długo myślałam - wreszcie nastało w planie
Napisać do Obrzańskiej Mleczarni w Kościanie.
Znalazła się ona na gruncie miastu darowanym
Przez naszego Dziadka. Przez wszystkich wielce szanowanym.
Sentyment mamy do towaru. A czemu?
Bo dostarczany jest do Śremu.
Firma solidna - nie zapomniała
I takie piękne torby przysłała.
Na reklamówce nazwa Maya ulicy
Z nazwą pełną Wojciecha Maya na tablicy.
Łączą się wspomnienia i oby tak zostało,
Żeby się naszego Dziadka długo pamiętało.

„ SZCZĘŚĆ BOŻE "

                                                MARIA MAY

 

        NA 38 ZJAZD w CZACZU 


Czy rok to dużo jest? Czy mało?
Niby dużo! A jednak przeleciało.
Nadeszła pora na nasz zjazd.
My jedziemy przez pięć miast.
Już jest ten dzień! Wyruszamy!
Najpierw Głogów przejeżdżamy.
Serduszka biją w rytmie "czacza"!
Otwarta przestrzeń nas otacza.
I coraz bliżej jest do Czacza,
Gdy "Trójmiasto" się przekracza.
Ktoś może nie wie o czym mowa?
To: Lyszno, Wschowa i Szlichtyngowa.
Powiedzonko bardzo śmieszne,
Pomysłowe i pocieszne.
Ale co tam powiedzonko,
Ważne, by świeciło słonko,
Bo to dzień jest wyjątkowy!
O deszczu nie powinno być mowy,
Pogoda i ciepło nam pomoże,
Żeby spotkanie mogło być na dworze.
Mamy za Lipnem przystanek mały,
Aby się kości rozprostowały.
A potem Śmigiel. Wtrącę dwa słówka:
Przypomniała mi się Wydziałówka.
Miasto swego czasu powiatowe,
Ma dwa rynki kwadratowe.
Gdzie duża targi się odbywały.
Pamiętam! Klepacze wtedy wisiały.
Ten ruch! Jakuby i ich stragany!
Z wielkich targów Śmigieł był znany.
Miasto na siedmiu wzgórzach zbudowane,
Przez to do Rzymu porównywane.
Dawniej na górce wiatraki stały.
Szkoda! Nie przetrwały!
Gdy wiatr był słaby, widok był miły,
Smigi się wtedy wolniutko kręciły.
Gdyśmy chodzili do Śmigla stale,
Przez myśl nam nie przeszło wcale,
Nie było ku temu żadnych znaków,
By mogło kiedyś nie być wiatraków!
A nieco dalej moi mili,
Benzynową stację postawili.
Dojeżdżamy! Już pałac w Czaczu.
Hrabia po wojnie go nie zobaczył.
I nie wróciła tu ich rodzina. 
Gdyby nie szkoła byłaby ruina.
Front przed pałacem dziko zadrzewiony,
Naszego biwaku to punkt ulubiony,
Gdzie z cmentarza i po Mszy Świętej,
Drugi etap zjazdu jest rozpoczęty.

Stoliki się znajdą i krzesełeczka,
Będą napoje, placki, ciasteczka,
Z herbatą i z kawą termosy,
Kanapki, kiełbaski i bigosy.
Do Husarskiej już nie uczęszczamy.
Na świeżym powietrzu czas spędzamy.
Dla dzieci wiele miejsca do zabawy.
A my omówimy nasze sprawy.
"I miło jest spojrzeć na dom rodzinny"!
A każdy zjazd jest trochę inny.
Wiele radości! Opowiadania!
Czasem pamiątki! Coś do odczytania!
Wszystko jest pięknie! "Absolutnie"!
Pamiątka, którą Kornel zrobił na płótnie,
Dziesięć lat temu, pięknie wykonana,
Do tego zjazdu może być porównana,
Bo też w czerwcu! I do tego zmierzam,
Mieliśmy w naszym kraju
Pielgrzymkę Papieża!


Czacz - Polkowice


                            CZESŁAW KAJAK